Holzer.
- maciejczykjakub

- 21 gru 2024
- 3 minut(y) czytania
Truizmy Jenny Holzer towarzyszą nam już od ponad czterdziestu lat. Nieweryfikowalna wiedza potoczna niczym prawda objawiona była upubliczniania przez artystkę w wielu miejscach, począwszy od ekspozycji na Times Square, a skończywszy na prezerwatywach.[1]
Truizmy, czyli prawdziwe stwierdzenia, banalne, znane wszystkim, mogą wydawać się zbyt błahe, aby warto je było wygłaszać. Jednocześnie są figurą i nie oczekują ani odpowiedzi na treść, jaką starają się przekazać, ani polemiki z przekazywaną treścią. Są swego rodzaju komunałami, z tym, że mogą funkcjonować dłużej i w szerszych kontekstach.
Moim zdaniem, to właśnie kontekst funkcjonowania truizmu jest tym, co ułatwia jego interpretację. Te same słowa czy zdania w różnych kontekstach, pomimo tej samej treści, mogą być inaczej odczytywane. Dodatkową wartością truizmów jako takich, jest aspekt wyjaśniania przez nie skomplikowanych mechanizmów społecznych w kilku słowach.
Na Truizmy Jenny Holzer można spojrzeć z dwóch perspektyw. Pierwsza z nich to całość działania, które towarzyszy nam od ponad czterdziestu lat, początkowo w formie offsetowych plakatów, poprzez ekspozycje na Times Square i w Muzeum Guggenheima w Bilbao czy projekt Ada Web, skończywszy na upublicznianiu w formie twittów przez samą artystkę. [2] W tym przypadku kontekst eksponowania jest niezwykle istotny. Holzer od lat prowadzi własną grę i na różne sposoby stara się zarządzać uwagą swoich odbiorców, pośród których potencjalnie może znaleźć się każdy z nas. Artystka niczego nie wyjaśnia, nie pomaga dekodować treści, które przekazuje. Stosując uproszczenia i generalizując (np. korzystając z konstrukcji językowych takich jak: mówi się, powinno się, nigdy, każdy, zawsze, nikt), wyrywając z kontekstu rzuca swoim odbiorcom przynętę i to od nich zależy, co z nią zrobią i na ile (odbiorcy) sobie pozwolą. Mrówcza praca, którą wykonuje tworząc i publikując truizmy ma raczej na celu nie tyle skłonienie odbiorcy do refleksji nad samą treścią, co aktywizowanie odbiorcy do krytycznego spojrzenia i wyrobienia sobie własnego zdania, zaś samej artystce umożliwia obserwację cyklu życia potocznej wiedzy.
Truizmy nie mają na celu poszerzenia dyskursu, ale w pewnym zakresie mają wyjaśniać w sposób jasny i szybki mechanizmy otaczającego nas świata. Naturalnie każde uproszczenie wiąże się z pominięciem wielu perspektyw, z których można spojrzeć na dane zjawisko. Z tym, że truizm, moim zdaniem, ze względu na swoją uniwersalność nie tyle bierze pod uwagę wszystkie perspektywy, co z każdej perspektywy ma taką samą wartość, ponieważ nie sposób się z nim jednoznacznie nie zgodzić.
Dobry truizm, spełniający swój cel to krótkie sformułowanie, któremu nie da się przypisać autorstwa ze względu na swoją bezosobowość. Brak autora implikuje brak sprawcy, a stąd można wnioskować, że jest dokładnie tak, jak stwierdza truizm, bo po prostu tak jest i wszyscy to wiedzą. Neutralności truizmom dodają zabiegi, które można traktować jako zapobiegawcze, tj. stosując pewne sformułowania takie, jak np. często, czasem, niekiedy, uprawomocnia się treści przekazywane przez truizm. Skoro niekiedy coś się wydarza, a tym razem się nie wydarzyło, to nie oznacza, że można nie zgodzić się z truizmem. Oznacza to jedynie, że komuś kiedyś to coś się przydarzyło.
Zajmowanie się truizmami to tytaniczna praca ze względu na objętość badanego materiału, działająca na zasadzie naczyń połączonych, tj. swobodnego przepływu myśli przekazywanej przez truizm do odbiorcy i tworzeniu truizmu na podstawie obserwacji społecznych zachowań. Takie działanie może po czasie wywrzeć większy społecznie wpływ niż krzyk i kontrowersja, a stąd może w ostatecznym rozrachunku może być uznane za wartościowe.
[1] M. Adamska-Kijko, Truzimy Jenny Holzer jako kontrhegemoniczna praktyka artystyczna, w: Władza sądzenia, 19/2020, Łódź, 2020
[2] Tamże



Komentarze